Wreszcie tak długo oczekiwany sezon rozpoczął się z przytupem. Pierścienie rozdane, mamy pierwsze porażki i pierwsze zwycięstwa.
W meczu Cavs z Knicks grało praktycznie wszystko tylko, że po stronie obecnych mistrzów NBA. Pomimo słabego początku ekipa z Cleveland w późniejszym etapie meczu grała jak po sznurku. Jest to bardzo dobrze przygotowany zespół gotowy do obrony tytułu. Jeżeli zdrowie dopisze i nie pojawią się konflikty to rywale naprawdę będą mieli ciężko by zagrozić Kawalerii. Knicks pomimo tylu wypowiedzi nie pokazali swojej siły dostatecznie. LeBron James osiągnął triple-double (19 punktów (9/14 FG), 11 zbiórek i aż 14 asys) otwierając tym nowy sezon.
Golden State Warriors, zespół uważany za idealny przegrał swój pierwszy mecz sezonu z San Antonio Spurs różnicą 29 punktów. Warriors byli wyraźnie gorsi od swoich rywali prowadzonych przez Leonarda oraz Aldrige'a. Przegrana ekipy z Oakland popsuła zapowiadaną próbę pobicia rekordu 24-0. Spurs wysłali tym spotkaniem bardzo klarowną wiadomość do pozostałych rywali w lidze, że są gotowi walczyć o każde zwycięstwo grając na naprawdę wysokim poziomie. Poza tym wyłania nam się powoli kolejny wartościowy gracz po stronie Spurs - Jonatham Simmons, który skutecznie uprzykrzał grę Wojowników.
Mecz pomiędzy Utah Jazz, a Portland Trail Blazers uświadamia mnie i chyba nie tylko mnie jakich postępów przez ostatnie lata dokonuje Damian Lillard. Obecnie stał się czołowym graczem ligi a swój wizerunek przypieczętował rozpoczęciem sezonu od 39 punktów. Drugim ważnym ogniwem zespołu jest CJ McColloum. Dzięki ich wspołnej grze wyciągnęli drużynę za uszy i zapewnili jej pierwszą wygraną w rozgrywkach. McCollum dołożył od siebie 25 punktów. Było to już szesnaste z rzędu zwycięstwo Portland w meczach otwierających sezon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz