Będę szczery i przyznam, że sam nie spodziewałem się takiego
rozwoju wydarzeń w tej rywalizacji. Mamy wynik 2:2, a już dziś ktoś będzie o
jedno zwycięstwo bliżej finału. Po ostatnim meczu jaki miał miejsce w niedziele
byłem niemało wkurzony, takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. Pomimo, że
nie jestem kibicem Chicago to i tak zaimponowali mi w tej rywalizacji, a w
szczególności Derrick Rose, który po ciężkich kontuzjach wraca i ponownie
zaczyna udowadniać kto jest liderem Bulls.
Cofnijmy się więc do momentu kiedy to drużyna z Chicago
pozyskała Derricka w swoje szeregi. Był to draft 2008, w którym to ekipa Bulls
miała wiele szczęścia. Swój sezon zakończyli z bilansem 33-49, do draftu
przystępowali więc z niewysokim numerem, gdzieś w okolicach dziewiątego tak jak
to miało rok wcześniej. Nie było więc też mowy o pozyskaniu Rose’a (statystycznie mieli 98,3%, że nie dostaną
pierwszego numeru). Los się jednak odmienił. Loteria, która miała miejsce w New
Jersey przebiegała zgodnie z planem, numery schodziły coraz niżej i niżej przyszedł
czas na „dziewiątkę”, która przypadła Charlotte Bobcats. Już od tamtego momentu
Schanwald, który reprezentował Byków na loterii wiedział, że uda im się zdobyć
wysoki draft. Kolejne numer leciały aż przyszedł czas na pierwszą trójkę. W
rywalizacji pozostali Heat, Timberwolves oraz Bulls. Numer trzy dostała drużyna
z Minnesoty, dwójkę Miami a numer jeden zgarnęło przez nikogo nieoczekiwanie
Chicago. Przez te niesamowite wydarzenie, w którym o kolejności wyników loterii
decyduje ślepy los, dziś możemy obserwować Derricka Rosa w barwach Bulls.
2013-14 Panini Pinnacle Behind The Numbers Derrick Rose Chicago Bulls
Ciekawe co by było gdyby Rose trafił wtedy do Miami. Wraz z
Wade’m mogli by stworzyć bardzo mocny duet, a w niedalekiej przyszłości
prawdopodobnie nie pozyskali by LeBrona czy Chrisa Bosha do swojej drużyny. No,
ale to tylko gdybanie. Warto też przypomnieć o tym, że to nie pierwszy już raz
Byki dzięki szczęściu pozyskali gracza, o którym marzyli, ale nie mieli zbyt
dużych szans. Draft 1984 i wybór Michael’a Jordana z numerem 3 draftu po tym
jak Houston oraz Portland postawili na graczy podkoszowych. Podobna sytuacja
była ze Scottie Pippen’em który wybrany był z numerem piątym przez Supersonics,
ale w ostateczności odesłany po wymianie do Bulls za Oldena Polynice’a.
Szczęście nie opuszcza Byków, więc i w tegorocznych playoffs
z tak grającym Rose’em sobie poradzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz