wtorek, 12 maja 2015

Szczęśliwa "Róża" z Chciago

Będę szczery i przyznam, że sam nie spodziewałem się takiego rozwoju wydarzeń w tej rywalizacji. Mamy wynik 2:2, a już dziś ktoś będzie o jedno zwycięstwo bliżej finału. Po ostatnim meczu jaki miał miejsce w niedziele byłem niemało wkurzony, takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. Pomimo, że nie jestem kibicem Chicago to i tak zaimponowali mi w tej rywalizacji, a w szczególności Derrick Rose, który po ciężkich kontuzjach wraca i ponownie zaczyna udowadniać kto jest liderem Bulls.

Cofnijmy się więc do momentu kiedy to drużyna z Chicago pozyskała Derricka w swoje szeregi. Był to draft 2008, w którym to ekipa Bulls miała wiele szczęścia. Swój sezon zakończyli z bilansem 33-49, do draftu przystępowali więc z niewysokim numerem, gdzieś w okolicach dziewiątego tak jak to miało rok wcześniej. Nie było więc też mowy o pozyskaniu Rose’a  (statystycznie mieli 98,3%, że nie dostaną pierwszego numeru). Los się jednak odmienił. Loteria, która miała miejsce w New Jersey przebiegała zgodnie z planem, numery schodziły coraz niżej i niżej przyszedł czas na „dziewiątkę”, która przypadła Charlotte Bobcats. Już od tamtego momentu Schanwald, który reprezentował Byków na loterii wiedział, że uda im się zdobyć wysoki draft. Kolejne numer leciały aż przyszedł czas na pierwszą trójkę. W rywalizacji pozostali Heat, Timberwolves oraz Bulls. Numer trzy dostała drużyna z Minnesoty, dwójkę Miami a numer jeden zgarnęło przez nikogo nieoczekiwanie Chicago. Przez te niesamowite wydarzenie, w którym o kolejności wyników loterii decyduje ślepy los, dziś możemy obserwować Derricka Rosa w barwach Bulls.


2013-14 Panini Pinnacle Behind The Numbers Derrick Rose Chicago Bulls

Ciekawe co by było gdyby Rose trafił wtedy do Miami. Wraz z Wade’m mogli by stworzyć bardzo mocny duet, a w niedalekiej przyszłości prawdopodobnie nie pozyskali by LeBrona czy Chrisa Bosha do swojej drużyny. No, ale to tylko gdybanie. Warto też przypomnieć o tym, że to nie pierwszy już raz Byki dzięki szczęściu pozyskali gracza, o którym marzyli, ale nie mieli zbyt dużych szans. Draft 1984 i wybór Michael’a Jordana z numerem 3 draftu po tym jak Houston oraz Portland postawili na graczy podkoszowych. Podobna sytuacja była ze Scottie Pippen’em który wybrany był z numerem piątym przez Supersonics, ale w ostateczności odesłany po wymianie do Bulls za Oldena Polynice’a.

Szczęście nie opuszcza Byków, więc i w tegorocznych playoffs z tak grającym Rose’em sobie poradzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz