Zauważyłem, że na moim blogu mam tendencje pisania o osobach, które pomimo problemów czy to zdrowotnych czy życiowych osiągają sukces albo umiejętnie ten sukces szlifują. Paul George to kolejny zawodnik, który zalicza się do tej tezy.
Paul George został wybrany z 10 numerem w drafcie w 2010 roku trafiając do Indiany Pacers po dwuletnim okresie gry w Fresno State Bulldogs. Już po pierwszym sezonie stał się ulubieńcem i (choć nie lubie tego określenia) gwiazdą lokalnego zespołu. Świetny gracz obwodowy znany z waleczności i popisowych dunków, które budzą zachwyt i ogromny aplauz na widowni. W czasach kiedy to Danny Granger musiał spędzać czas na ławce przez kontuzje, Paul godnie go zastępował. Jego pomoc wzrosła do tego stopnia, że powoli zapominano o Dannym ponieważ Indiana posiadała już nowego lidera. Lecz nie o sytuacji w Indianie chciałem pisać, a o tym co stało się przed mistrzostwami świata w koszykówce. Chyba każdy kto interesuje się ligą wie, co stało się podczas sparingowego spotkania reprezentacji USA, gdzie Paul doznał koszmarnie wyglądającej kontuzji. Film z tego wydarzenia widziałem może z dwa razy. Nie jest on na moje nerwy. To, że lider Indiany Pacers niefortunnie spadł na parkiet i złamał nogę to zdecydowanie mało powiedziane.
Odrazu został przetransportowany do szpitala w Las Vegas, gdzie przeszedł operację. Stwierdzono złamania kości strzałkowej i piszczelowej. Kiedy wróci i jak będzie grał? Tego nikt nie wiedział.
Taki mamy dziś świat, że możemy dowiedzieć się różnych informacji z pierwszej ręki. George zdążył już pozdrowić zszokowanych fanów za pośrednictwem Twittera i podziękował za wsparcie w tym trudnym dla niego momencie.
Ciężka rehabilitacja, powrót do formy zawsze wiążą się z bólem, ale Paul był silny i dokonał tego pokazując, że nawet takie kontuzje nie zatrzymają jego ducha walki. Już dziś ponownie szaleje na parkiecie co udowadniają filmiki jakie pojawiły się w sieci przy okazji jego podróży z Nike po Azji. [KLIK!]. Paul wraca!
Na dodatek zmienił swój numer na koszulce. Dotychczasowy numer "24", będący hołdem dla Kobe'go Bryanta, zamienia na szczęśliwą "13". Ale co tu zrobić z tymi milionami koszulek z nieaktualnym już numerem? Paul George wszystko sobie dokładnie przemyślał i sprawił, żeby przy okazji tej zmiany nic się nie zmarnowało. Wykupił koszulki z nieaktualnym już numerem po czym oddał je dzieciakom w swojej byłej szkole średniej. Oczywiście poinformował o tym poprzez portal społecznościowy. I jak go tu nie lubić? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz