W nocy zakończyła się kolejna batalia o drugą rundę. W tym
roku naprzeciw siebie stanęły dwa kluby, które darzę sympatią i nie koniecznie
chciałem by spotkały się one tak szybko w fazie playoffs.
Pojedynek pomiędzy
Portland, a Memphis został rozstrzygnięty dość szybko. Portland Trail Blazers
niestety nie pokazało tego czego mogło by pokazać, a głównym winowajcą takiego
stanu rzeczy były przez wszystkich nielubiane kontuzje kluczowych zawodników. W
związku z tym, że musiałem dziś trochę wcześniej wstać nie mogłem obejrzeć meczu
numer 5, a na powtórkę nie miałem już ochoty. Do teraz żałuję tej decyzji…
Głównym powodem, nad którym ubolewam jest postawa Vince’a Cartera w tym meczu.
Pomimo wieku nadal potrafi udowodnić swoją wielkość. Dla mnie, wielkiego kibica
Cartera takie sytuacje i takie emocje jakie dziś w nocy pokazał są niczym miód
dla moich oczu. Nadal silny i nadal młody Vince oraz reszta ekipy powalczy dalej.
Memphis to bardzo silna drużyna w obronie, Golden State nie będzie już miało
tak łatwo. Szykują się emocjonujące pojedynki.
Oby tak dalej Grizzlies!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz