Wydarzeniem wieczoru poza finezyjnym nokautem Deontay'a Wilder'a, było uhonorowanie jednego z największych defenzorów w świecie koszykówki jakim był Ben Wallace. Dla mnie należy on do czołówki najbardziej dominujących środkowych graczy jacy biegali po parkietach NBA.
Stało się to, co należało mu się od dawna. Drużyna z Mo-Town uhonorowała Ben'a wywieszając jego numer w hali The Palace. Od dziś "trójka" jest zastrzeżonym numerem. Cała ceremonia odbyła się w przerwie meczu, a dodatkowo została okraszona cennym zwycięstwem Pistons. Uczynili te zwycięstwo wygraną całej drużyny. Warto zaznaczyć, że ich przeciwnikiem byli Golden State Warriors.
Mistrz NBA z 2004 roku w hali został przywitany okrzykami i oklaskami od fanów tłoków. Podczas przemówienia Ben'a nie zabrakło wzruszenia i podziękowań dla bliskich i całego Detroit.
Dziś w lidze brakuje takich graczy jak Wallace, pozycja centra jest w opłakanym stanie. Mam nadzieje, że z czasem wysocy silni gracze, tacy jak właśnie Ben, powrócą na parkiety i znowu będą dominować swoją siłą i umiejętnościami pod koszem. Nadzieja w obecnym NBA pozostaje w takich graczach jak Andre Drummond czy DeMarcus Cousins.
2011-12 Panini NBA Hoops Ben Wallace
Ben Wallace’s Ultimate Mixtape with the Detroit Pistons
Kończąc wpis był to wieczór pełen emocji. Detroit wygrało z pretendentem do mistrzostwa. Przez co cały czas próbują się umocnić na pozycji w tabeli umożliwiającej im występy w playoffs. Gracz, który wniósł dużo do ligi grając dla Pistons został uhonorowany w momencie, gdy powoli wyrasta kolejny świetny center z Mo-Town.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz