Jedyną drużyną po Warriors, która obecnie bije jakiekolwiek rekordy w lidze jest San Antonio Spurs. Dzisiejszej nocy otrzymaliśmy niebywałą okazje zobaczenia obu tych zespołów przeciwko sobie. Oczywiście tak jak w tytule nie obyło się bez rekordów - tym razem po stronie Spurs.
Zaczynając od czegoś co mi się podobało to to, że Stephen Curry nie miał pojęcia jak zachować się w starciu z taką obroną, która naciskała na niego od samego początku meczu. Podwajany był praktycznie przy każdej okazji, wysocy gracze, niscy gracze bez różnicy - każdy wykonywał swoje zadanie bezbłędnie. Żaden z graczy po stronie Golden State Warriors nie przekroczył granicy 20 zdobytych punktów, co zdarzyło się po raz pierwszy w tym sezonie. Mecz zakończył się wynikiem 87 do 79 dla ekipy z San Antonio. Najwięcej punktów zdobyli LaMarcus Aldridge 26 punktów, 13 zbiórek oraz Kawhi Leonard 18 punktów, 14 zbiórek. Po stronie gości Steph Curry mecz zakończył wynikiem 14 punktów i 1/12 zza łuku! oraz Klay Thompson 15 punktów, 1/7 zza łuku.
Przechodząc do rekordów, Warriors jeszcze nigdy nie wygrali w San Antonio, chcieli to zrobić dzisiejszej nocy ale nie wyszło. W fazie zasadniczej Warriors nie wygrali ze Spurs 33 razy jako goście. Spurs wygrali swój 44 mecz u siebie nie przegrywając ani jednego (44-0). Stephen Curry po raz pierwszy w tym sezonie został zablokowany przy próbie zza łuku! Danny Green od początku spotkania nie dawał mu złapać rytmu.
Pomimo wiekowej drużyny jaką jest San Antonio Spurs nadal udowadniają, że ostatniego słowa jeszcze nie powiedzieli przez co możemy cieszyć się świetną koszykówką
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz