Zaczynając ten wpis wspomnę tylko tyle,że Wojciech Michałowicz narzekający na swoje miejsce komentatorskie jest niemożliwy...
Nie dość, że jest na finałach NBA, może uczestniczyć w tworzeniu historii to jeszcze mu źle - typowy polak za przeproszeniem "cebulak". Każdy z nas, z polskich kibiców, którym nie było dane jechać na finały, chciałby być na jego miejscu. Nawet na tak "złych miejscach" jakie pan Wojciech dostał.
Co do pierwszego meczu finałowego, ciągłe zmiany prowadzenia dodawały emocji i pikanterii rywalizacji, co musiało się skończyć dogrywką po fatalnej akcji Curry'ego i niecelnym rzucie LBJ'a (wynik 98:98). Ostatnia dogrywka w finałach odbyła się w 2001 roku pomiędzy Lakers a 76ers, więc był to wyjątkowy mecz. Wracając do dzisiejszej nocy, dogrywka zaczęła się na korzyść gospodarzy, dobre akcje i wymuszenia fauli Stepha co zwiększyło przewagę drużyny, a na dwie minuty przed końcem rzutem za 3 punkty Harrison Barnes przypieczętował już zwycięstwo.
2013-14 Panini Pinnacle Team 2020 Harrison Barnes
Warto pamiętać o świetnej postawie Andre Iguodali, był przydatnym wzmocnieniem w obronie wchodząc z ławki. Cavs zwyczajnie pogubiło się pod koniec meczu i pozwolili oddać mecz bez większego wysiłku. Przyczyną rozbicia była także kontuzja Irvinga (Prawdopodobnie odnowił mu się uraz lewego kolana). Ostatnie 1:30 minuty to strata za stratą po stronie Cleveland.
CLE 100 : 108 GSW
Warriors prowadzi 1:0 i zaczyna bardzo pozytywnie rywalizacje w finałach.
Emocje! Takich finałów oczekiwałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz