Nie lekceważ rozbitej drużyny. Takie zdanie męczyło mnie dziś podczas oglądania drugiego spotkania finałowego.
Od samego początku mecz był bardzo wyrównany i zacięty. Pierwsza połowa oraz większość drugiej był to pojedynek pomiędzy LeBronem, a Klay'em Thomsonem. Gdyby nie tak dobra postawa strzelecka Klay'a prawdopodobnie wynik końcowy znalibyśmy już nieco wcześniej. Lider zespołu Stephen Curry praktycznie nie istniał przez całe spotkanie.
2004/2005 Upper Deck Rivals Lebron James #7
Dla drużyny Warriors od czwartej kwarty jak się zaczęło sypać to już po całości, aż do ostatnich paru minut kiedy to ekipa Golden State odrodziła się i doprowadziła do drugiej dogrywki w tych finałach! Emocje szarpały mną praktycznie do samego końca meczu, a tu okazuje się, że jeszcze dodatkowe 5 minut gry przede mną. Błędy, faule moja panika i krzyki ot cała dogrywka. Presja niesamowita po jednej i drugiej stronie. Po rzutach wolnych wynik 94:93 i dziesięć sekund do końca, piłka w posiadaniu Warriors, wznowienie akcji piłka w posiadaniu Currego i co..... airball... Faul i LeBron staje na lini rzutów wolnych po czym nie trafia pierwszego rzutu dając jeszcze szanse Warriors (4,4 sekundy do końca), drugi próba zdobycia punktu wypada bez problemu. Wznowienie. Curry przy piłce po czym totalnie bez sensu oddaje piłkę uciekając od odpowiedzialności co niestety kończy się stratą i zwycięstwem drużyny z Cleveland. Mecz pełen emocji, tych pozytywnych jak i tych negatywnych. Fatalna postawa Currego, którego zdecydowanie zabrakło w tym meczu spowodowała przegraną drużyny. LeBron James mecz zakończył z dorobkiem 39 punktów, 16 zbiórek i 11 asyst
Od samego początku obstawiałem wynik 4:1 dla Warriors w tegorocznej rywalizacji. Jak na razie wszystko idzie tak jak obstawiałem. :)
CLE 95 : 93 GSW
Był to dosyć niski wynik jak na mecz z dogrywką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz